poniedziałek, 29 lipca 2013

Liwiec. "Uśmiech nieba w ziemi".


O rzece będzie, znów - o rzece....
Trzymam się kurczowo tych dolin. Tak różnych, tak podobnych.
Może dlatego, że widzę w nich pęknięcie pierwotne lądu, prastare przemijanie, niechybną, nie przebłagalną konieczność przepływania, modlitwę od ziemi do nieba trwającą nieprzerwanie, nieodwołalność kierunku. "[...] gdzie niezwrotnej podróżnicy drogi, giną światy całe i ich bogi."
Może - ze względu na przypisywaną rzekom symbolikę bogatą w odniesienia do ludzkiego żywobycia ... Może dlatego, że trudno jest dziś znaleźć krajobrazy nizinne przechowujące w tak oczywisty i wyrazisty sposób echo  początku i procesu, który cierpliwym, milion-letnim dłutem rzeźbił dolinę.
Z wysokiego brzegu widzę to samo, co dostępne było oczom plemion osiadłych na grodziskach nadrzecznych.
Te same wydmy formowane tchnieniem Eola wzdłuż nurtu, jak w korytarzu. Tę samą srebrną wstążkę wody, rudawe nanosy wypłukane z darni, złote piaszczyste zakola podmywane nurtem. Krzaczasty kołnierz otulający  ołowianą szyję, traw kołysanie, chmury toczone po dnie i kamień nieba.

"[...] Rzeka wszystko niesie.
Lądy wzdłuż wody pękną. Jak wiosło milczenia
rzeka wszystko podzieli na wiosnę i jesień,
na zimy siwe, pory wszystkich lat.
Niosą się ptaki, a brzegi tajemne
świat smutku otwierają i radości świat. [...]"

"[...] długi wieczór i ptaki u lic,
 zdaje się, rzęsy trzepot przyjacielskich oczu,
i jaskółki cieniami ciepłymi migocą,
i noc zapada ciężko i pierzasty świt
podnosi chmur powiekę. [...]"

 "Rzeka"... Krzysztof Kamil Baczyński o Wiśle zapewne pisał, ale zobaczył przecież rzeczne uniwersum wspólne wszystkim "wstążkom błękitnym", słowem wysokim ujrzał rzekę poza miejscem i czasem.
W Liwcu dane mi było przejrzeć się i zamoczyć ręce. Niesie teraz wysokie wody. Podsiąka na łąki. Trochę chmurny, trochę zły. Czasem mruga słońcem na drobnej fali. Cały w wykrętach i meandrach. Pastwiska nad nim rozległe, kwietne ogrody  i zioła kipiące od barw i zapachów, oszalałe zielenie w niepoliczonych odcieniach.
Pora odpoczynku - położyć oczy na najdalszym horyzoncie.
Pora pracy - znaleźć dla niego imię, miano.
Chyba szczęśliwy ze mnie człek, skoro spełniam obydwa pragnienia  tym samym gestem...

A zdjęcia ? - wyszedł mi hymn na cześć drewnianego kołka . I o człowieku pracowitym, który  wbił go w ziemię, znacząc tym samym swoją obecność, władanie doczesne, granice wzdłuż których płynie przez życie wraz z oswojonymi przez siebie zwierzętami.
A

ps
O szczęśliwość mieszkańców krainy Poliwia  (mam nadzieję, że geografowie skłonni byliby uznać tę nazwę z powodu odrębności ) troszczą się w postawach pełnych godności, św Florian i św Jan Nepomucen wedle swych opiekuńczych kompetencji związanych z rzeką. 






















































































































6 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem tej Twojej opowieści. Czego jednak można było się innego spodziewać po Twojej wyprawie. Piękne zdjęcia krajobrazów, których jesteś i miłośnikiem i mistrzynią przedstawiania.
    Co do kołka drewnianego to też trzeba umieć zauważyć jego wielką rolę, jak i potem interesująco napisać, tak piórem jak i obrazem.

    Gratuluję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imieninowe życzenia starałem się złożyć ale było ciągle zajęte. Zatem teraz życzę Ci byś zawsze była szczęśliwa wśród ludzi i krajobrazów.

      Usuń
  2. Dziękuję, Andrzej... zawsze miałeś dla mnie krzepiące słowa i - co wcale nie jest tak częstym zjawiskiem - spójne z czynami. Jestem Ci wdzięczna, z całą prostotą tego odczucia. Dobre życzenia, by się spełniły - muszę popracować. :) A wiesz - ten Liwiec jest taki bardzo prostolinijny w swych meandrach :))) Ot, nizina... daleko,
    przejrzyście... Świetna rzeka na spływ i wszystko tam jest, co potrzeba do organizacji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może i spływ by się udał, ale są to tereny bardziej na rower, bo jest to jak napisałaś rzeka prostolinijna w swoich meandrach, które są kręte jak nie wiem!
    A co myślisz o pomyśle z Wolą Uhruską?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Meander, jak zauważył już Maciej Wojtyszko - ma swój nieodparty urok i warto go zauważyć. W Liwcu wygląda to tak, że płyniesz pół dnia i "upływasz" 2 kilometry. To jest dopiero vita contemplativa :)))) Andrzej, Liwiec jest re-we-la-cyj-ny na krótki spływ 1 - 2 -3 dni. Zaś, co do w/w Woli U. - pomysł, jak każdy, który wygania z domu - kapitalny. Kierunek także. O Polesiu marzę od dawna. Przyjęła bym bez "ale", gdyby nie te "ale" moje osobiste. Pogadamy, zobaczymy...

      Usuń
    2. pogadaj ze swoim "Alem" i potem zobaczymy. Moje "Ale" jest za, a nawet może "są".

      Meandra znam doskonale i czasami chciałem przenieść kajak na przełaj i nie płynąć godzinami w tym samym miejscu.Chyba, że chodzi o vita contempativa!

      Usuń