O rzece będzie, znów - o rzece....
Trzymam się kurczowo tych dolin. Tak różnych, tak podobnych.
Może dlatego, że widzę w nich pęknięcie pierwotne lądu, prastare przemijanie, niechybną, nie przebłagalną konieczność przepływania, modlitwę od ziemi do nieba trwającą nieprzerwanie, nieodwołalność kierunku. "[...] gdzie niezwrotnej podróżnicy drogi, giną światy całe i ich bogi."
Może - ze względu na przypisywaną rzekom symbolikę bogatą w odniesienia do ludzkiego żywobycia ... Może dlatego, że trudno jest dziś znaleźć krajobrazy nizinne przechowujące w tak oczywisty i wyrazisty sposób echo początku i procesu, który cierpliwym, milion-letnim dłutem rzeźbił dolinę.
Z wysokiego brzegu widzę to samo, co dostępne było oczom plemion osiadłych na grodziskach nadrzecznych.
Te same wydmy formowane tchnieniem Eola wzdłuż nurtu, jak w korytarzu. Tę samą srebrną wstążkę wody, rudawe nanosy wypłukane z darni, złote piaszczyste zakola podmywane nurtem. Krzaczasty kołnierz otulający ołowianą szyję, traw kołysanie, chmury toczone po dnie i kamień nieba.
"[...] Rzeka wszystko niesie.
Lądy wzdłuż wody pękną. Jak wiosło milczenia
rzeka wszystko podzieli na wiosnę i jesień,
na zimy siwe, pory wszystkich lat.
Niosą się ptaki, a brzegi tajemne
świat smutku otwierają i radości świat. [...]"
"[...] długi wieczór i ptaki u lic,
zdaje się, rzęsy trzepot przyjacielskich oczu,
i jaskółki cieniami ciepłymi migocą,
i noc zapada ciężko i pierzasty świt
podnosi chmur powiekę. [...]"
"Rzeka"... Krzysztof Kamil Baczyński o Wiśle zapewne pisał, ale zobaczył przecież rzeczne uniwersum wspólne wszystkim "wstążkom błękitnym", słowem wysokim ujrzał rzekę poza miejscem i czasem.
W Liwcu dane mi było przejrzeć się i zamoczyć ręce. Niesie teraz wysokie wody. Podsiąka na łąki. Trochę chmurny, trochę zły. Czasem mruga słońcem na drobnej fali. Cały w wykrętach i meandrach. Pastwiska nad nim rozległe, kwietne ogrody i zioła kipiące od barw i zapachów, oszalałe zielenie w niepoliczonych odcieniach.
Pora odpoczynku - położyć oczy na najdalszym horyzoncie.
Pora pracy - znaleźć dla niego imię, miano.
Chyba szczęśliwy ze mnie człek, skoro spełniam obydwa pragnienia tym samym gestem...
A zdjęcia ? - wyszedł mi hymn na cześć drewnianego kołka . I o człowieku pracowitym, który wbił go w ziemię, znacząc tym samym swoją obecność, władanie doczesne, granice wzdłuż których płynie przez życie wraz z oswojonymi przez siebie zwierzętami.
A
ps
O szczęśliwość mieszkańców krainy Poliwia (mam nadzieję, że geografowie skłonni byliby uznać tę nazwę z powodu odrębności ) troszczą się w postawach pełnych godności, św Florian i św Jan Nepomucen wedle swych opiekuńczych kompetencji związanych z rzeką.