środa, 28 sierpnia 2013

Spotkania poza domem

Coraz częściej nasze kontakty z innymi sprowadzają się do imprez imieninowych i internetowych dyskusji. Blog ten miał za zadanie łączyć spotkanych tu ludzi, na wspólnie organizowanych wyjazdach w plenery. Początek był obiecujący, aktywność na blogu uśpiona, co będzie dalej zobaczymy.
Najbliższe przedsięwzięcie plenerowe, zainicjowany przez Iwonę, to wyjazd w Beskid Niski do "Kaśki" około 14 września. Zawsze w takich sytuacjach za niepojechaniem znajdujemy wiele przeszkód. Tak było ze Lwowem - paszporty, urlopy . Mam nadzieję, że tym razem uda się lepiej.  Nic bowiem nie integruje bardziej ludzi jak szalony wyjazd w ładne miejsce, by spotkać podobnych nam szaleńców, zrobić kilka zdjęć o świcie, a wieczorem pogadać przy herbacie czy winie.
Dla zachęty moje zdjęcia z takiego wyjazdu zrobione o świcie właśnie w Wołowcu:





później po dziesiątej, w czasie odpustu w tutejszej cerkwi:




Gdy chce się mieć unikatowe zdjęcia nie można siedzieć w domu! Truizm?.... no trudno!
Zachęcam!

19 komentarzy:

  1. To nie truizm, to fakt :)

    niezwykłe zdjęcia, bardzo podoba mi się to oszronione, zanim słońce wypaliło noc z zieleni

    bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miło mi, a ja się zastanawiałem nad tym oszronionym czy pokazywać.

      Usuń
    2. To i całe szczeście :) co nie znaczy, że inne nie

      zazdroszczę Wam tych spotkań :)

      Usuń
    3. zapraszamy, naprawdę fajne doświadczenie - poznawanie się na żywo, kiedy znamy się z pisania

      Usuń
    4. Dziękuję za zaproszenie. Może kiedyś, jak będę w Polsce :)

      Usuń
    5. będziemy czekali, albo my pojedziemy do Irlandii, te Twoje widoki są ekscytujące!

      Usuń
    6. Tak, mała wyspa a tyle się dzieje :) wciąż odkrywamy nowe miejsca i już dzisiaj nie zastanawiam się dlaczego na starość wielu artystów mieszkających w świecie wybiera na punkt docelowy Irlandię

      Usuń
    7. W.H. Carroll w swojej książce "Izabella Katolicka królowa Hiszpanii" napisał, że oprócz Hiszpanii w XV wieku w Europie były jeszcze tylko dwa kraje, gdzie wiara stanowiła o tożsamości państwa, były to Irlandia i Polska.
      Może coś zostało z tego do dziś.

      Usuń
    8. No nie, ta katolickość jest chyba w gorszej kondycji niż w Polsce. Po aferach pedofilskich w szkołach prowadzonych przez księży i wykorzystywanie młodych dziewcząt i seksualnie i niewolniczo, nagle, z dnia na dzień Irlandzycy wycofali swoje poparcie dla Kościoła Katolickiego. Może 5% ludzi chodzi do kościoła na mszę. W budynkach kościelnych powstają restauracje. Niestety, zamiatanie pod dywan takich problemów w tym kraju spotkało się z ostrym sprzeciwem mieszkańców. Kościół w Irlandii już nie odzyska zaufania. Liczba powołań kapłańskich spadła drastycznie w osatnich latach, w minionym roku został wyświęcony tylko jeden ksiądz, w tym roku chyba nikt się nie zgłosił do seminarium. Życie

      Usuń
    9. Nie napisałem, że kościół stanowi o tożsamości, ale wiara członków Kościoła. To, że księża sieją zgorszenie to świadczy źle o nich, ale korzenie tożsamości narodu wyrywa się latami, nie wystarczy jedno pokolenie i złe doświadczenia.
      Irlandczycy, których znam i pamiętam to wspaniali ludzie. Nie dziwię się, że wymagają uczciwości od każdego!

      Usuń
    10. Jak wszędzie, są dobrzy ludzie, uczciwi i źli do bólu, nie mnie to oceniać. Tych, których znam są niezwykli i nie są chrześcijanami, są anglikanami, więc trudno mi powiedzieć więcej

      Usuń
    11. Anglikanie to przecież chrześcijanie. Wiem, że w Irlandii stereotyp to anglikański Anglik i katolicki Irlandczyk. Byłem w Belfaście i okolicach, ale to było 30 lat temu, pewnie teraz jest inaczej.

      Usuń
    12. Irlandia Północna i Republika Irlandii to dwie różne bajki, często mylone

      i za to się chyba często cipali, właśnie o to, co napisałeś - szczególnie

      Usuń
    13. Irlandia Pn. to część wyspy Irlandii ale nie oddana przez angoli./to na skróty/

      Usuń
    14. Wiem, znam historię Irlandii bardzo dobrze, żyję tu :)

      Usuń
    15. Tylko chciałem powiedzieć, że nie mylę Irlandii Pn. i Republiki Irlandii.
      Mam znajomych w Antrim, którzy mieszkali nad samym jeziorem w maleńkim drewnianym domku. Pamiętam kominek na węgiel i straszną wilgoć. Na jezioro mówili Loh, i śloncia - na zdrowie. Piszemy na święta do dziś.

      Usuń
  2. Jestem "fanką" pierwszego kadru. Andrzej wie:) jak bardzo się zachwycałam ujęciu tej chwili !!!
    Nadmieniam jeno, że już ostatnia pora, jeśli Ktoś ma chęć, na dołączenie do - jak to Andrzej napisał, inicjatywy:) - zadabć o resztę formalności związanych z ewentualnym pobytem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może 14 lub 15 dopisze pogoda i rano będzie podobnie, krzyż czeka obok domu za strumieniem.

      Usuń
    2. a wiem, wszak wiem :)
      Wołowiec odkryłam 5 lat temu. Gdy "inna Kaśka" prowadziła agro tamże.

      Usuń