sobota, 3 sierpnia 2013

o ckliwości

Wczoraj odwiedziłem internetową  artpub galerię, gdzie prezentowana była wystawa malarstwa Pawła Kleszczewskiego. Co do wystawy to można samemu sobie wyrobić opinię, natomiast zaciekawił mnie problem "zwykłych widoczków" u komentujących. 
Sam autor głosi w swoim wstępie, że: Interesuje mnie chaos, negatywne emocje, nerwy, „ciemna strona mocy”. W zaćmieniu umysłu znajduje się prastara opowieść o człowieku nieudomowionym, działającym pod wpływem impulsu. Ciekawi mnie człowiek niezorganizowany, będący drapieżnikiem i ofiarą, znajdujący się w stałym zagrożeniu, często walczący o przetrwanie. Za zasłoną cywilizacji, kultury i konwencji istnieje niezbadany obszar emocji, a w nim życie „soczyste” pełne napięć popędowych, które zostają uwolnione w obrazie. Bohaterami moich prac są humanoidalne kreatury , dzieci ciała migdałowatego, których siłą napędową są pierwotne instynkty. Maluję posługując się techniką emocjonalnej ekspresji, tworze malarstwo ofensywne, używam agresji, korzystam z intuicji.
Oczywiście każdy ma prawo do swojego.
Po moim delikatnym proteście przeciwko agresji w sztuce, okazało się, że opozycją do tej Pawła, są słodkie widoczki, nic "niemówiace", których chyba nie bardzo lubi widownia. Problem zasadza się zresztą na ckliwości owych widoczków.
Co zatem jest powodem, że widzowie wolą w odbiorze współczesnej sztuki agresję, ofensywność, dysharmonię, nad spokój i dobro piękna?
Czy jest to znak czasu, czy jakąś traumą psychiczna. Współczesny odbiorca lepiej czuje się w chaosie, potrzebuje ekstremalnych doznań? Może to kwestia wieku!
Osobiście wybieram spokój i dostojeństwo romańskiej katedry z jej surową "ckliwością", w której rozbrzmiewa jednogłosowy chorał gregoriański. Emocji i ofensywnych doznań wystarcza mi już wtedy, gdy wychodzę za bramę podwórka!

obrazek ckliwy:




17 komentarzy:

  1. Obraz na zdjęciu wcale nie jest ckliwy i gdyby malarz potrafił tak go namalować, techniką i upchnięciem tam tej emocji, która jest na zdjęciu, byłoby cacy. Piękne obrazki, które zalewają internet, są nudne. Indywidalność, tego poszukuję w sztuce, dlatego potrafię dostrzec piękno w czymś, co dla innych jest obrzydliwe. Chyba już na ten temat była dyskusja?
    Na pewno nie lubię malowanych tzw. Jeleni na rykowsku, których jest wszędzie pełno, landszaftów ponad miarę, kościółków zerżniętych żywcem z fotografii, wolę w tym wypadku fotografię. Nie lubię w malarstwie właśniej tej łatwizny, którą sprzedaje się na festynach, jarmarkach, gdzie stoi pięciu artystów a obrazy różnią się tylko perspektywą. Nie o ckliwość tu chodzi, nie o chaos a odnalezienie emocji, umieć docenić twóczość autora. Widziałam obrazy Pawła "na żywo" dzieci, które były z nami na wystawie były zachwycone, bo wystawa była skierowana do dzieci, one tam były w swoim świecie, zaintrygowane - wywołać coś takiego w dziecku - bezcenne.

    Myślę, że sugerowanie ckliwości jako punkt wyjścia do opozycji agresji - to nie tędy droga.

    Pozdrawiam serdecznie i przykro mi za to niezrozumienie się wzajemne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tu nie ma niezrozumienia! Głos w dyskusji ważny jest nawet taki, który odstaje od ogólnego zachwytu. Lubię dyskutować o różnych aspektach, mam nadzieję - życzliwie, gdyż dyskusja też może być tylko landszaftem z jeleniem na rykowisku!
      Sztuka to rzecz, której zadaniem jest budzenie we mnie opinii do niej. Staram się nie bagatelizować poczynań człowieczych na tym polu.
      Mnie naprawdę nie trzeba przekonywać, ze mną trzeba rozmawiać. Tylko rozmowa zbliża ludzi. Najpierw poznam potem, wydam własną opinię.
      Tak dyskusja o pięknie już była, ale ona przecież nigdy na szczęście się nie kończy.
      Takie obrazki jak powyższy, mogą być i ckliwe i emocjonalne. Zależy czy widz ma chęć popatrzeć i czy jest istota refleksyjną.
      Poza tym jest coś takiego jak obcowanie ze .... zjawiskiem.

      Usuń
  2. O właśnie, kiedy Małgosia mi wrzuciła link do tego posta, zasmuciłam się, prawdę mówiąc. Bo okazało się, że słowa mogą być zrozumiane zupełnie na opak. Widocznie inaczej rozumiemy określenie "ckliwość", które, jak dla mnie, daleko jest od melancholii, nostalgii czy piękna.

    Poza tym - odwieczne pytanie: po co jest sztuka? Oczywiście wolę estetykę od antyestetyki, ale czasami trzeba sięgnąć po antyestetykę, żeby wypowiedzieć to, co boli człowieka, co jest raną. Właśnie, dzieło sztuki często pochodzi z rany, w ranie się rodzi, nasiąknięte jest wówczas bólem, przerażeniem, czasami aż po agresję. Świat nie jest oazą spokoju i piękna, niestety, chociaż chętnie bym go takim chciała zobaczyć.

    Aha, nigdy bym nie powiedziała o katedrze romańskiej, że jest ckliwa. :)

    Pozdrawiam, Andrzeju (nie panie). ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być "ckliwym". Mało męskie określenie. Czuć się ckliwie to chyba miłe uczucie. Można się tak poczuć w wyniku melancholii, nostalgii, wzruszenia. Słowa mają różne znaczenia i nie chodzi o zrozumienie błędne, na opak. Przecież uczestniczyliśmy w pewnego rodzaju akcie sztuki. Trudno zatem wyrażać się precyzyjnie, a i chyba o ustalenie wspólnego mianownika nam nie chodzi.
      Świat jest różny, jak piszesz, sztuka ma różne przyczyny - zgoda, ale jednak wiesz co wolisz i pewnie czego szukasz w życiu.

      o katedrze: pewnie jeszcze bym Cię nie jednym zadziwił w przypadku moich opinii.

      Sumując, miałem wczoraj nastrój to wprowadzenia lekkiego fermentu, no i mamy fajna dyskusję, razem!

      serdecznie pozdrawiam,
      i przykro mi troszeczkę, że się zasmuciłaś kiedy Małgosia wrzuciła Ci link do tego posta

      Usuń
  3. Przyszło mi na myśl wspomnienie z Sanoka. Oglądaliśmy obrazy lubianego przeze mnie Beksińskiego. Bardzo cieszyłam się na sporą porcję wrażeń. I cóż? Po kilkunastu minutach miałam dość! Na szczęście, w tym samym budynku muzeum jest stała, spora, choć większość spoczywająca, niestety, w piwnicach, ekspozycja ikon. Co to była za ulga. Jakież wytchnienie dla starganych emocji.
    Może kwestią jest też dawka? Zachowanie osobniczej:)równowagi emocjonalnej? Bo, gdy jesteśmy przygnębieni szukamy tych samych emocji wokół? Czy pragniemy wyciszenia, spokoju, pozytywnych wrażeń - choćby wzrokowych:)
    Co do jeleni na rykowisku - też nie lubię banału. Kiczu. Zgranego motywu. Ale ! ktoś kupuje wciąż ten zgrany motyw i wgapia się weń powiesiwszy na ścianie swego pokoju. Więc jak jest?
    A zachody i wschody słońca? Toż to banał nad banały. A ja z tego akurat banału wyrosnąć nie mogę!
    I kończąc swą wypowiedź - gdy pierwszy raz oglądałam film Titanic odebrałam go jako banalny. Ot historyjka, wyciskająca łzy - nie moje wtedy. Ale zupełnie niedawno obejrzałam jeszcze raz i ku memu zdziwieniu - wzruszyłam się! I to pewnie jest zgodne w wątkiem poruszonym przez Andrzeja dotyczącym wieku. Czyżby?
    :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że większość ludzi wybiera bezpiecznego jelenia, setną akwarelkę kościoła, rzeki, góry, chmury, i tacy odbiorcy kupują "taką sztukę" bez mrugnięcia oka, wieszają na ścianie, są szczęśliwi. Każdy ma wybór. A ja mam na ścianach nosorożce, chaos i brzydotę, ale właśnie to lubię :) Pani Basi w prezencie kupię oczywiście piękny wschód słońca, wiem, że taki obraz sprawi jej radość.

      Pozdrawiam nieustająco

      Usuń
    2. Przypomniał mi się też wywiad jakiego udzieliła dawno:) temu, gdy jeszcze nie była matką, pisarką, jurorką, blondynką etc Agnieszka Chylińska. Opowiadała jak szuka natchnienia, weny - nie wiem jakiego słowa użyła, ale Wszyscy wiecie, o co chodzi - do tworzenia świetnych (tu było zdecydowanie inne słowo)tekstów. Otóż stawała na drodze "robiąc" za tirówkę. I dopiero w totalnym poniżeniu, upokorzeniu - pisała najlepsze teksty.
      I pisała. Lubiłam A.Chylińską z tego okresu. Teraz to ona "jelenie na rykowisku maluje".
      Ot taka historia ....

      Usuń
    3. W twoim wypadku Iwona nie chodzi jeszcze o wiek. Wzruszamy się lub nie, nie wiadomo czemu. Podobnie ta sama rzecz raz jest ładna, a kiedy indziej nam się nie podoba.
      Całe szczęście, że tak mamy.

      Usuń
  4. Co do oceny Małgorzaty i sugestii, że należę do grona bezpiecznego jelenia i zachodu słońca, to faktycznie zachody wiszą od kilu lat na kominie,kościółki też, malowane i fotografie.
    "Ładna brzydota" jednak mnie intryguje, zwykle poszukuję do fotografii tematów zapyziałych, postrzeganych jako brzydkie. Mam wiele takich zdjęć. To co wisi na moich ścianach i kominie /jedyne białe miejsce w domu do niedawna/stara się mówić do mnie spokojem i nie agresją i chaosem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeno bez przesady! Ja tam u Ciebie żadnych oznak "jelenia na rykowisku" - czytaj banału- nie zauważyłam. Małgorzata miała na myśli, sądzę, kicz, nie banał. Ja skłonnam:) rozróżniać te dwa:) !

      Usuń
    2. To dobrze że nie widać u mnie żadnych oznak jelenia na rykowisku, a już się martwiłem, że się wyda.

      Usuń
  5. Nadintrepretowujesz moje słowa, chyba walnę focha

    OdpowiedzUsuń