środa, 28 sierpnia 2013

Spotkania poza domem

Coraz częściej nasze kontakty z innymi sprowadzają się do imprez imieninowych i internetowych dyskusji. Blog ten miał za zadanie łączyć spotkanych tu ludzi, na wspólnie organizowanych wyjazdach w plenery. Początek był obiecujący, aktywność na blogu uśpiona, co będzie dalej zobaczymy.
Najbliższe przedsięwzięcie plenerowe, zainicjowany przez Iwonę, to wyjazd w Beskid Niski do "Kaśki" około 14 września. Zawsze w takich sytuacjach za niepojechaniem znajdujemy wiele przeszkód. Tak było ze Lwowem - paszporty, urlopy . Mam nadzieję, że tym razem uda się lepiej.  Nic bowiem nie integruje bardziej ludzi jak szalony wyjazd w ładne miejsce, by spotkać podobnych nam szaleńców, zrobić kilka zdjęć o świcie, a wieczorem pogadać przy herbacie czy winie.
Dla zachęty moje zdjęcia z takiego wyjazdu zrobione o świcie właśnie w Wołowcu:


czwartek, 22 sierpnia 2013

nadchodzi czas planowania


Za oknem pada, powoli zbliża się najlepszy czas - czas planowania wyjazdu na długi, majowy łykend. Dla poprawienia humorów  i uzyskania odpowiedniego nastroju kilka zdjęć z rejsów.



Na teraz najbardziej przypadł mi do gustu taki pomysł:

środa, 21 sierpnia 2013

Lwów, na cmentarzu Łyczakowskim

To jest na pewno jedno z najważniejszych polskich miejsc w mieście. Do 1963 r. nie było tu pochówków z napisami cyrylicą czy grażdanką. Gdy jednak chcemy odwiedzić mogiły Polaków z Powstania Styczniowego czy Listopadowego to żaden plan tu na cmentarzu ich nie pokazuje. Tak jak by ważniejsze były jakieś ostatnio postawione nagrobki ukraińskie.
Mogiły Powstańców Styczniowych znaleźliśmy dzięki "przypadkowemu" polskiemu dzikiemu przewodnikowi. Znajdują się one na jednym z siedmiu najwyższych wzgórz Lwowa i górują nad cmentarzem. Trafić trudno, a do tego jeszcze kwatera całkowicie rozkopana , bo w remoncie.





W drodze do kwatery Powstańców Listopadowych, można zwiedzić najstarszą część cmentarza. Nie brak tu bardzo charakterystycznych, bogato zdobionych nagrobków z rzeźbionymi aniołami, płaczkami:


niedziela, 18 sierpnia 2013

Pałac Potockich w Czerwonogrodzie



Jadąc niby drogą /dziura na dziurze, ale o tym potem/ na południe z Sokala osiągamy Czerwonogród. Miasto jak inne, gdzie polskie akcenty niszczy się, a to czego szkoda jak np. pałac czy cmentarz, ukrywa się za innymi budynkami.
Na cmentarzu krzaki, pokrzywy i zniszczone nagrobki. Jakiś pan czyści kwaterę w okolicach wejścia, zaraz za symbolicznym kamiennym kopcem pamięci poległym w 20 roku.


Dalej już gęstwina ze ścieżką do kaplicy Potockich.


Widok przygnębiający, szczególnie odbite miejsce po krzyżu na ścianie ruiny.

Potem poszukiwanie pałacu. Niestety główne, eksponowane miejsca to współczesne cerkwie.


Po dłuższym krążeniu i wskazówkach miejscowych docieramy za szkołę z czasów sowietów, gdzie za parkanem stojącym niemal przy schodach pałacu wreszcie odnajdujemy siedzibę Potockich.


piątek, 16 sierpnia 2013

po wyjeździe

Tylko tygodniowy wyjazd, a tyle wrażeń. Nie wiadomo jak się zabrać, od czego zacząć relację. Czy pokazać drogę chronologicznie, czy może wybierać ciekawsze miejsca?
Jednak będzie wyrywkowo, dłużyzny nudzą, a o historii  można doczytać się w innych miejscach.

Cmentarz Łyczakowski mieliśmy odwiedzić we wtorek pod koniec dnia. Nie wyszło bo za długo zeszło nam na starówce, a i sił zabrakło. Pojedziemy następnego dna od rana, przynajmniej taki był plan. Zanim jednak dotarliśmy na miejsce, nasz przewodnik teraz zwany "Zieloną Budką", zaciągnął nas na dworzec główny oraz przed pomnik Jana Kilińskiego w Parku Stryjskim.


We Lwowie plany są często korygowane, bo miasto jest rozkopane. Jadąc objazdami,  po drodze do obranego celu,  nie wiadomo co się trafi,! Omijać ważne miejsce zatem nie sposób.
Na Łyczaków dotarliśmy jak zwykle klucząc, no i oczywiście nie główną bramą, tylko od tyłu, bezpłatną, prosto do Orląt.


niedziela, 11 sierpnia 2013

nad Świtaź

Raz do roku nad jeziora Szackie można przedostać się bez kolejki mostem pontonowym w okolicach wsi Zbereże, który jest budowany w ramach współpracy transgranicznej.



Pierwsza napotkana wieś to Grybów, mieszkańcy jak widać, całymi rodzinami  wychodzili aby zpobaczyć jak sobie radzimy na piaszczystej, wysypanej granitowymi bambulcami, drodze.


żar bił z "asfaltu"

 Za wsią Grybów droga biegnie przez sosnowe lasy, nawierzchnia zmieniła się na kostkę ale lepsze pewnie są zwykłe kocie łby. Jak się okazało droga nie była zmieniana od 1936, kiedy zbudowali ją Polacy.



sobota, 10 sierpnia 2013

Idą zmiany _ czyli konkurs




Andrzeja nie ma. Ania zapracowana. Deszcz za oknem 
Idą zmiany - wykadrujmy je :)

Miało być więcej. O konkursach i konkurowaniu w ogóle. Mam nadzieję, że będzie okazja ?

czwartek, 8 sierpnia 2013

Nastąpił dzień wyjazdu

Dzisiaj wyjeżdżamy. Co prawda mniej więcej wiadomo jak ma wycieczka wyglądać, ale tym razem naprawdę jadę w "ciemno". W planach mamy rowerowy wypad na pojezierze Szackie, chyba piątek i sobota, oraz wyjazd samochodem do Lwowa na dwa ,trzy dni. Po powrocie mam nadzieję zdam relację.
Tymczasem inna opowieść o tym terenie:

Szackich jezior błękit

wtorek, 6 sierpnia 2013

o kiczu -2

Okazuje się, że kicz jest obecny na wszelkich poziomach twórczych.  Zaczynając od tak zwanej szmiry, czyli tworów pogardzanych przez widzów. Tu nie mamy wątpliwości bo chodzi o dzieła bezwartościowe.
Ale dzieła kiczowate tworzyli i tworzą bardziej zdolni artyści. Tak możemy nazwać przecież obrazy zwłaszcza sentymentalizmu, które wisząc nawet w najznamienitszych muzeach, zawierają elementy będące istotą kiczu. Sentymentalizm, treści sensacyjne, malowanie tak aby obraz wszystkim się podobał.
Podobnie jest i w innych przejawach działalności twórczej. W poezji, muzyce, a nawet w zwykłym życiu.
Kiczowatość zachowań łatwo jest sklasyfikować, przyglądając się powodom podjęcia takich działań. Można przyjąć, że kiczowatość dzieła czujemy zawsze gdy zauważamy nieszczerość intencji. Łatwo zrażamy  się kiedy coś jest robione "pod publiczkę", dla taniego poklasku. Przyglądając się, zauważamy schematyczne korzystanie z pomysłów innych, naśladownictwo, silenie się na oryginalność i nowoczesność. Największym jednak grzechem kiczu jest to, że dzieło  i jego autor chcą oszukać odbiorcę. Za pomocą różnych wybiegów ukrywa  podstawowy powód powstania pracy, mianowicie "chęć podlizania" się za wszelką cenę, osiągnięcie popularności. Czyli tani poklask, twórczość pod odbiorcę, nieszczerość intencji.
Kicz oczywiście jest obecny nie tylko malarstwie, rzeźbie czy muzyce czy teatrze. W  naszym odbiorze, wszelkie zachowania nieszczere, kłamliwe, a jednocześnie starające się wywołać poklask, są w konsekwencji pogardzane, traktowane jako niegodne, czyli kiczowate.
Pokazując zatem /myślę o fotografii/ prawdę o sobie, czy o naszym widzeniu świata, intrygując nową myślą, czy pomysłem, ale bez zbytniego silenia się  na awangardowość,  możemy mieć nadzieję, że odbiorca zatrzyma się nad naszym dziełem, a nie pomyśli, że kiczowatość nie jest warta chwili uwagi.




Beskid Niski, mój ulubiony
Bodaki

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Czy wszyscy tworzą kicze?

Ostatnie nasze poczynania na blogu wymogły na mnie sięgnięcie do książki Andrzeja Banacha "O kiczu". Po co mam wymyślać proch, jak można sięgnąć do mądrych ludzi, którzy jednoznacznie powiedzą, czy jeleń i zachód to dobry temat czy zły czyli kiczowaty.
Niestety sprawa jak się okazuje nie jest taka prosta. Historycznie definicja kiczu ulegała zmianie. Ale weźmy jedną z nich: "wszelka sztuka, która sama w sobie jest nieprawdziwa, ponieważ zastępuje piękno przez gładkość, uczuciowość przez czułostkowość, wielkość przez pustą pozę lub beztreściowy patos i tragedię, przez sensację, albo unika jej przez happy-end."
Jak jednak jednoznacznie ustalić, w którym momencie np. uczuciowość przechodzi w czułostkowość? Jak pisze Banach "Sąd o tym jest indywidualny i związany z epoką".
Rozważania nad definicją kiczu są obszerne i raczej wyczerpujące, polecam Banacha. Zastanawiam się jednak czy w ogóle jest możliwe jednoznaczne ustalenie czy jakaś praca jest sztuką czy kiczem. Jednym z omawianych kryteriów kiczu było to, że kicz jest ulubieńcem mas.
Czy zatem dzieło niepodobające się większości musi być sztuką? Sam bym tak chciał. Częściej do swoich zdjęć mam krytyczne uwagi niż jestem zadowolony. /c.d. będzie potem mam nadzieję./

teraz powinno nastąpić zdjęcie będące dowodem "niekiczu", ale nie wiem jak je znaleźć.
Zatem będzie kicz:



sentymentalny!



niedziela, 4 sierpnia 2013

Banały




Pozostając przy wątku - banały, choć miłe dla oka, załączam swoje wspomnienie zeszłoroczne 
z ośrodka SPA na Warmii. 


Lubię ten banał. Wstałam dla niego po 5.00 rano, choć nie cierpię wczesnego wstawania.
Czy warto było ???



sobota, 3 sierpnia 2013

o ckliwości

Wczoraj odwiedziłem internetową  artpub galerię, gdzie prezentowana była wystawa malarstwa Pawła Kleszczewskiego. Co do wystawy to można samemu sobie wyrobić opinię, natomiast zaciekawił mnie problem "zwykłych widoczków" u komentujących. 
Sam autor głosi w swoim wstępie, że: Interesuje mnie chaos, negatywne emocje, nerwy, „ciemna strona mocy”. W zaćmieniu umysłu znajduje się prastara opowieść o człowieku nieudomowionym, działającym pod wpływem impulsu. Ciekawi mnie człowiek niezorganizowany, będący drapieżnikiem i ofiarą, znajdujący się w stałym zagrożeniu, często walczący o przetrwanie. Za zasłoną cywilizacji, kultury i konwencji istnieje niezbadany obszar emocji, a w nim życie „soczyste” pełne napięć popędowych, które zostają uwolnione w obrazie. Bohaterami moich prac są humanoidalne kreatury , dzieci ciała migdałowatego, których siłą napędową są pierwotne instynkty. Maluję posługując się techniką emocjonalnej ekspresji, tworze malarstwo ofensywne, używam agresji, korzystam z intuicji.
Oczywiście każdy ma prawo do swojego.
Po moim delikatnym proteście przeciwko agresji w sztuce, okazało się, że opozycją do tej Pawła, są słodkie widoczki, nic "niemówiace", których chyba nie bardzo lubi widownia. Problem zasadza się zresztą na ckliwości owych widoczków.
Co zatem jest powodem, że widzowie wolą w odbiorze współczesnej sztuki agresję, ofensywność, dysharmonię, nad spokój i dobro piękna?
Czy jest to znak czasu, czy jakąś traumą psychiczna. Współczesny odbiorca lepiej czuje się w chaosie, potrzebuje ekstremalnych doznań? Może to kwestia wieku!
Osobiście wybieram spokój i dostojeństwo romańskiej katedry z jej surową "ckliwością", w której rozbrzmiewa jednogłosowy chorał gregoriański. Emocji i ofensywnych doznań wystarcza mi już wtedy, gdy wychodzę za bramę podwórka!

obrazek ckliwy:




czwartek, 1 sierpnia 2013

Rowerem w pola.

 Dzisiaj rowerem w drugą stronę, zapraszam w pola.

Teren gminy podzielony jest drogą Warszawa  - Płock na dwa kompletnie różne obszary.
Na południe od tej drogi  do Wisły mamy sosnowe lasy i tereny zalewowe rzeki  w okolicach Rakowa i Zakrzewa. Na północ, na wyraźnym wywyższeniu, krajobraz jest typowo rolniczy z wielkimi połaciami pól uprawnych, czasami  tylko urozmaicony kępami wierzb czy topoli.
Jadąc rowerem przez ciągnące się wzdłuż drogi wioski, towarzyszą nam gromady małych piesków, które dzielnie bronią swoich gospodarstw. Dochodzą nas niesamowite zapachy, raz sypanego na sąsieki zboża, raz dojonego właśnie mleka.  Wśród odgłosów kombajnów i porykiwań krów jedziemy piaszczystą drogą w górę, ku rozległemu wywyższeniu, gdzie na zachodzi widać światła Płocka.