niedziela, 30 czerwca 2013

uwaga techniczna 2

Już chyba mam. Sprawę skakania i szukania naszych bieżących odpowiedzi załatwimy wchodząc w zakładkę opublikowane komentarze,  dostępne tylko dla nas w tej formie bo w części edycji bloga.
Jak na razie mam wrażenie, że o take właśnie blogowisko mi chodziło.

Pomnik

No to ja się skojarzę ponownie z komentarzami... :)
Wydaje mi się, ze etykietowanie i określanie, kto jest "artystą", kto - "amatorem", "twórcą", "od-twórcą", itd - jest mało przydatne... Przyznam - nie potrzebuję budować własnego poczucia bezpieczeństwa (intelektualnego, duchowego) za sprawą takiego "definiowania" ludzkich osiągnięć. Nazbyt te określenia są relatywne i raczej nie porządkują rzeczywistości. Bardziej - zaciemniają ją.
Spotkałam się z tezą następującą : " treści, które komunikujemy - jeśli nie trafiają w cudze zainteresowanie i poszukiwanie - są niepotrzebne".
Bardzo mnie to zastanowiło, chyba jest w tym ziarenko słuszności, gdyż nie żyjemy na wyspach bezludnych a potrzeba połączenia z bliźnim w wyniku komunikatu jest całkiem naturalna.
Przyglądam się często ludzkim reakcjom, wypatruję uniwersalnych mechanizmów - potwierdzają tezę.
O ! I dlatego właśnie ucieszył mnie szczególnie komentarz Krisa Beskidzkiego na temat odrębności regionu Podlasia. Może udałoby się tutaj powolutku rozszyfrować zdjęciami tę wyjątkowość, tę "podlaskość", idąc tropami publikowanymi przez Almost Daily Gallery...
Tak sobie myślę, przy okazji, że krowie należy się chyba jakiś pomnik w "tym kraju", za to, że jest tak trwałym i nieugiętym elementem codzienności, że wyznacza rytm ludzkiemu światu, służąc mu, by nie zbaraniał do reszty...
A









 Od Iwony do zdjęć powyższych  Ani
Wybaczcie jakość - to zdjęcie ma 6 lat. I - jest moim  - uwaga - pierwszym zdjęciem zrobionym pierwszą lustrzanką! 


i  trochę mniej wiekowe


muuuuuusisz mi powiedzieć :)))
i jeszcze


i ostatnie ze starych kolekcji (swoją drogą teraz widzę swój "rozwój" nie tylko sprzętowy :)
za com wdzięczna Prowokatorce !


To miała być reklama środka na komary
" Gdy swędzi  i  piecze "



uwaga techniczna

Nie wiem na razie jak zrobić, aby nasze odpowiedzi pokazywały się pod tekstem i były automatycznie widoczne, dlatego proponuję aby po prostu wchodzić w edycję posta i pisać dalej jako odpowiedź. Dyskusja na dany temat powinna mieć ciągłość, a tak zaglądamy do postów czy jest jakaś nowa odpowiedź. Chyba, że po prostu odpowiedzi pisać w nowych postach. Sam nie wiem trzeba pokombinować.
pozdrawiam Panie

Cele i środki

Ufam, że wybaczycie mi opublikowanie Waszych komentarzy tutaj, w kolejnym liście... Chciałabym, by stanowiły one wyrazisty kontekst tego, co chcę przekazać, kontynuując wątek kreacji w fotografii... A zatem - wyraziliśmy następujące poglądy :

3 komentarze:

  1. Pamiętam Naszą rozmowę o „sztuce niedoskonałej”, a właściwie o niedoskonałościach w sztuce. Jak trudno wymazać z pamięci prostotę niedoskonałości. I o tym, z jaką łatwością zapomina się o rzeczach ładnych. Idealnie ładnych. Bezbłędnie wykonanych. Perfekcyjnie dopieszczonych. Jako odbiorcy nie obrażają mnie ideały. Jednakowoż:) mam wrażenie, że autor, twórca próbuje coś przede mną ukryć, przemycić. Odwrócić moją uwagę. Jest nieszczery w swej pracy.
    Dziś rozmawialiśmy o Photoshopie. O tym, jak jest nadużywany. Nie do drobnych korekt, a do przekłamywania rzeczywistości. Bo jeśli uczyni się z dnia, noc na zdjęciu, aby oddać chwilę – to czym jest/była owa chwila? Bo księżyc ciekawej zawisł nad dachem, choć wcale go tam, w tym momencie, nie było. A słońce obecne w kadrze kiepsko rzucało światło na owy dach, krzywo jakoś nieudolnie.
    I tak oto obrazek zbudowany przez „twórcę” nabrał cech ideału. Ja odbiorca zostałam nabita w butelkę. On „autor” dostał nagrodę. Chwali się jego talent i (sic!) wyczucie chwili!
    Mój tok myślenia zaczyna odbiegać od sedna rozmowy. Ale wspomniana powyżej historia jest prawdziwa.
    Nie można krowy narysować używając linijki. Choć bliżej byłaby ideału. Być może:)
    Nie można zdjęciem budować okoliczności, których nie było. Prostować drzew, poprawiać niebo. Prawdziwa kobieta ma zmarszczki. Choćby te mimiczne.
    Lubię fotografować zwiędłe liście, zwiędłe kwiaty, połamane drzewa, zniszczone budynki, kapliczki bez dachów, połamane krzyże …. Bo są absolutnie rzeczywiste. I doskonale niedoskonałe !!!
    OdpowiedzUsuń
  2. To wrażenie nieszczerości podzielam... Choć z wrażeniami i intuicją jest tak, że łatwo je zakwestionować, zdyskredytować - są trudne do zdefiniowania, niewymierne, dyskursywne, względne. Mówiąc o nich, wchodzimy na teren grząski i niepewny... Wrażenia nie sposób poddać dowodom i racjonalizmom. Lecz, o ile w odczuciach nie istnieje coś takiego, jak racja, to są one uprawnione, tak, jak uprawniony jest subiektywizm patrzenia - fundamentalne prawo twórczości i jej percepcji.Często rozmyślam sobie o wielości ludzkiego postrzegania.... Jest niewątpliwym bogactwem w ludzkim świecie... Kiedy jednak przychodzi do wartościowania - niezbędne jest spojrzenie w intencje, w sferę przyczyn po obu stronach aktu tworzenia - komunikującej i odbiorczej. Odpowiedź na pytanie "dlaczego" pozwala różnicować ich wartość i znaczenie... "Dlaczego tworzę", "co popycha mnie do kreowania nowych rzeczywistości w fotografii, malarstwie, muzyce, słowie", "co chcę nazwać na nowo, co powiedzieć, w jakiej sprawie zabrać głos, dlaczego, dlaczego, dlaczego"... Potem dopiero - szukam dla tych motywów najwłaściwszych środków wyrazu i pytam "jak". Wydaje mi się, że to jest jedyna kolejność, jaka może doprowadzić do przejrzystej i ekspresyjnej komunikacji. Jest uczciwą drogą... I właśnie ten ton, ten powód i praprzyczyna słyszalne stają się dla cudzej intuicji... Pozawerbalny przekaz jest potęgą - może to dobrze, że jesteśmy weń wyposażeni.... Detektor prawdy ??? :)))
    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że zaczynamy z grubej rury. Trudno pisać o filozofii tworzenia gdy się artystą nie jest. Moim zdaniem kreowanie rzeczywistości w fotografii, oczywiście w tej tradycyjnej bez photoshopa, jest trudne. Przecież pstrykamy i na obrazku mamy to co było przed obiektywem. Nic nie da się oszukać. Chyba, że specjalnie założymy deformujący obiektów, ale i tak otrzymamy rzeczywistość tyle, że zdeformowaną. Chyba nie ma tu kreowania rzeczywistości, tylko pokazywanie jej w mój osobisty sposób.
    Zgadam się , że wybór narzędzi jest początkiem ale i chyba końcem tworzenia w fotografii. Końcowy efekt jest z góry przewidywalny i o tym doskonale wiemy. Dlatego fotografowie wybierają taki czy inny sprzęt wybierają, taką czy inną porę dnia na zrobienie swojej pracy. Właśnie te wybory są twórcze, a dalej to tylko rutyna.
    -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Chcę powiedzieć o przetwarzaniu i posłużę się plakatem, który przygotowałam na sądecką wystawę...
    Zrobiłam niegdyś w Łabowej zdjęcie spod cerkwi w stronę przeciwległego zbocza - widoczne były fragmenty lasu, miedze wyraziście dzieliły połać pastwisk, był rytm palików na skrajach, wytyczających granice własności pól, no i krowy - potrzebny element narracji....
    Taka była fotka, ale mnie potrzebny był plakat... I z tej potrzeby zrodziła się następująca zmiana w programie graficznym : przycięcie, by kompozycja uzyskała ekspresyjne podziały, syntetyzacja faktury, by plakat oglądany z większej odległości był nadal czytelny, sprowadzenie kolorów do mniejszej ich liczby - w tym samym celu stworzenia syntezy oraz zmiana faktury planów, by uwydatnić wyjątkowe cechy rysunku tej sceny, oraz uczynić z linearyzmu i kreski element ekspresji. 
    Ważna też była dla mnie "opowieść", to wszystko ze sfery informacji, co składa sie na pojęcie "mowa ziemi" - taki jest właśnie tytuł wystawy. 
    Co chcę przez to powiedzieć...? -   
    Za każdą użytą funkcją komputerową kryła się jakaś przesłanka, jakiś ważny powód i nie jest dla mnie problemem, by ów powód wyjawić, ujawniając tym samym "kuchnię" projektowania.
    Myślę, że uprawnione jest w tworzeniu i przetwarzaniu wszystko, co "nie krzywdzi", wszystko, co "pomaga zrozumieć" lub inspiruje.
    I tak oto właśnie - kwestie estetyczne splatają się z etycznymi w procesie tworzenia. Zrobię jednak zastrzeżenie - musi byś zachowana hierarchia ważności i kolejność - najpierw etyka, a potem estetyka. Najpierw "dlaczego" a potem "jak". W przeciwnym razie - tworzy się furtki do zakłamania rzeczywistości a odbiorca ma prawo czuć się niepewnie, nie ufać naszym zabiegom, kiedy nie jest w stanie rozpoznać - choćby intuicyjnie - ich powodu i przyczyny.
    Także, Andrzeju, sądzę, że nie wybór narzędzi jest początkiem i końcem - jeśli wie się po co i dlaczego się tworzy - jakoś tam zawsze znajduje się odpowiednie środki wyrazu i narzędzia. :)
    A oto efekt końcowy, jaki uzyskałam :)




o wyborze miejsca

W trakcie tak zwanego długiego łykendu  w tym roku postanowiliśmy popływać troszeczkę po zachodnim Morzu Śródziemnym. Dlatego musieliśmy wybrać trasę dojazdu samochodem, gdyż uważam, że lot samolotem jest po pierwsze droższy, po drugi nic po drodze nie można zwiedzić. Trasa ponad 3000 km wymaga noclegów zatem zasiadłem przed komputerową mapą i zacząłem wyszukiwać fajnych miejsc na nocleg we Francji. Dzisiejsze możliwości planowania okazały się niesamowite. Nie potrzeba znać podróżników, którzy opowiedzą nam jak "tam" jest, nie trzeba wertować przewodników, aby zobaczyć na zdjęciach ładne miejsce na nocleg. Wystarcz w mapach googlowych włączyć opcję foto i obok naszej trasy widzimy jak i co tam wygląda.
Mnie interesowały dwie rzeczy - architektura romańska i Atlantyk. No i znalazłem - Talmont .
Oczywiście w domu nie da się zagwarantować, że właśnie tam się da dojechać, bo po drodze zdarzają się różne sytuacje, mając w zapasie inne miejsca, to jednak najbardziej mnie ciągnęło.
No i niestety  na nocleg tam nie dotarliśmy. Około 4 rano udało nam się jednak dojechać nad Atlantyk.


Meschers - sur - Gironde okazało się miejscowością chyba lepszą na nocleg dla takich cyganów jak my. Była tu plaża, toalety i kawałek trawy pod namiot.


A w oddali mój internetowy cel - Talmont.


Oczywiście nie widać był mojego romańskiego kościoła gdy dotarliśmy nocą nad ocean. Dopiero ranek pokazał jak blisko byliśmy.
Rano po koniecznej kawie w pobliskiej kawiarni, zabraliśmy się do zwiedzanie i nabierania niesamowitej atmosfery tej prawie 1000 letniej budowli.


Więcej zdjęć znajduje się tu .

Kościoły romańskie budowano w miejscach specjalnych. W dzisiejszych czasach znajdujemy je zwykle w małych miejscowościach. Można z tego wywnioskować, że miejsce znakomite dla ludzi epoki średniowiecza, później stawały się mniej atrakcyjne i na szczęście dla nas,  zapomniane.

sobota, 29 czerwca 2013

Dotknięcie

Dotknięcie tajemnicy - dlaczego o tym właśnie pomyślałam, czytając  wspomnienie o Wiktorze Wołkowie ?  - Z kilku powodów : jeden, to taki, że ono samo w sobie jest wzruszające. Przywodzi na myśl małą muszelkę osiadającą na dnie ciepłego morza jurajskiego, która, zlepiona z miliardem innych w pokłady skalne pamięci zamienia się, trwale formuje człowieka, składając się na "format" i niepowtarzalną strukturę doświadczenia i osobowości. Drugi powód, to myśl inspirująca o niedoskonałości formalnej  poszczególnych ludzkich kreacji, która to cecha - postrzegana przez perfekcjonistów, jako ułomność - tworzy dzieło będące całością doskonałą . Czego to może dowodzić ?   - Być może tego, że osiągnięcia perfekcjonizmu oddalają artystę od odbiorcy, czynią dzieło "nieludzkim", niedostępnym zwyczajnej percepcji, irytującym, jak przejawy pychy, które same siebie na rozmaite piedestały wsadzają. Dzieła "odczłowieczone" - może przyciągną i zachwycą nielicznych, lecz mają znikomą zdolność towarzyszenia ludziom na co dzień, zadomowienia się we wnętrzach (duchowych i mieszkalnych). Wydaje mi się, że odbiorca i widz poszukuje często bliskości ze sztuką, zwierciadła dla własnych doznań, wzmocnienia dla swej wyobraźni a obcując np ze zdjęciem perfekcyjnym - nie osiąga tych stanów, czując sie jeszcze bardziej ułomnym, "niedorastającym", "maluczkim"... Czuje się - jednym słowem - gorzej...
Nie chodzi mi, oczywiście, o świadome psucie roboty, czy też lenistwo w poszukiwaniu najlepszych sposobów wyrazu.... Raczej - o spokojną "zgodę" artysty na własną koślawość, przyzwolenie dla możliwości popełnienia błędów i niezręczności, łagodny uśmiech nad samym sobą wprowadzający do twórczości ducha harmonii, wyciszenia, akceptacji...
Spokój jest obecny w twórczości Wiktora Wołkowa... Spokój i prostota, będące cechami dojrzałości, cechami, do których dorasta się wieloletnią pracą. I pobrzmiewa gdzieś w tych zdjęciach, że ich celem nigdy nie było "oczarowywanie" widza, lecz prawda o podlaskich krajobrazach - nie dumne "ja" artysty, lecz świat oglądany z zachwytem i przenikliwie...
Trzeci i całkowicie marginalny powód jest ten, iż - prawdopodobnie w tym samym okresie, co Iwona - miałam zaszczyt spotkać Pana Wiktora, a było to w domu nieopodal Wizny, gdzie zatrzymałam się na nocleg. Domu - dodajmy - który unosił w sobie ślady obecności wielu twórców, a książki były naturalnym elementem "niedoskonałego" wystroju.. Pan Wiktor nawiedził Gospodarzy, a że zdarzyło się nam poznać niegdyś w supraskich wnętrzach prywatnych - miło mi było niezmiernie uścisnąć Jego dłoń z uszanowaniem... Hiobowa wieść przyszła krótko potem...
Nasze drogi pozostają dla mnie tajemnicą. Nasze spotkania wyprowadzające wzrok w nowe przestrzenie - sugerują obecność jakiejś sfery niewidzialnej, dyrygenta wskazującego gestem kategorycznym początki, kontynuacje i zakończenia fraz...
Na zdjęciu - akompaniament podlaski - słyszalny wyraziście na brzegach Narwi ciekącej we wsi Nieciece :)
A



piątek, 28 czerwca 2013

Pan Wiktor



Empik zrealizował dziś moje zamówienie. Leży przede mną kolejny album Wiktora Wołkowa. Trzeci. Mój:)
Jestem szczęściarą, bo miałam okazję poznać tego wspaniałego, skromnego człowieka. W 2010r. będąc na Podlasiu, przez kilka dni gościliśmy w Supraślu. Pani z małej supraskiej galerii, gdzie z zachwytem oglądaliśmy wystawę fotografii i krótki film o Panu Wołkowie, zachęciła nas do odwiedzenia go w domu. Lubi gości. Chętnie z nimi rozmawia. Powiedziała. I tak było. Przywitała nas  przemiła żona pana Wiktora  I pies :) Gospodarz lekko utykając (zeszłej zimy odmroził sobie stopę) zaprosił nas do swego gabinetu. Nie wiem, jak długo rozmawialiśmy. Czas zatrzymał się. Ocknęłam się wychodząc, trzymając w ręku najnowszy, jeszcze nie do zdobycia w księgarniach, album. Z dedykacją.
Wiadomość o jego śmieci zaskoczyła mnie. Tak bardzo jak tylko śmierć może zaskoczyć. A tyle miał planów. Tyle życia, pasji i radości.  Nie możliwe, że już nie zrobi żadnego zdjęcia.
Podglądam i oglądam TE zdjęcia. Wciąż do nich wracam. Zachwycam się. Dla jednych - nie_ ostre.  A jakże doskonale oddające prawdziwość Podlasia.  Płoty, krowy, konie, bociany. I kapliczki i krzyże – (album Krzyż nie do zdobycia, wydany bodajże w 1999r nie doczekał się wznowienia), gęsi, ludzie przy pracy na polu. Wschody i zachody słońca ...
Album opatrzony jest bardzo wzruszającym wstępem. Andrzej Strumiłło m.in pisze „Wiktor jest przykładem harmonijnej jedności z miejscem, w którym wypadło mu żyć” …
Podlasie poniosło niepowetowaną stratę. Straciło harmonię - zostało sierotą.


Załączam jedno z moich ulubionych zdjęć z Podlasia. 

Iw. 

Podróż - było, nie minęło

Podróż
zaczyna się, prawdopodobnie, nieco wcześniej, niż postąpi się pierwszy krok, zamykając drzwi domu... Kiedy cele zdefiniowane już mniej lub bardziej precyzyjnie - duch zwany wyobraźnią przeciera szlak... Tak jest ze mną - wysyłam myśl wiodącą. Dziś także, gdyż czeka mnie spotkanie, którego będę gospodarzem. Rozważam, jak też powinnam przywitać mych gości, jakim słowem... I przychodzi mi do głowy, że może właśnie o sposobie widzenia, o tym, z czego się rodzi i co pozostawia w pamięci.
Mawia się dziś i - jakże czesto - wskazuje na umiejętność "dobrego życia", by dzielić czas radykalnie, zamykać przeszłość, na którą nie mamy wpływu i - wedle podobnej logiki - nie żyć przyszłością, bo w niej człowiek nie zaistniał także (jeszcze). Trzymać się "międzyczasu" - tej chwili teraźniejszej, gdyż tylko wtedy można osiągnąć ulotny stan szczęścia i właściwą koncentrację. Może i jest w tym jakaś część prawdy, tyle, że, opacznie rozumiana, prowadzić może do zerwania fundamentalnej odmiany więzi ze światem polegającej na przyczynach i skutkach, na ciągłości, którą trzeba nauczyć sie identyfikować, by nie upodobnić sie do łódki na oceanie miotanej wedle przypadkowych porywów wiatru i fal... Fascynuje mnie ta nić przezroczysta  rozpięta pomiędzy "było" i "będzie", na której nanizane są zarówno fakty (obiektywnie dające się zweryfikować), jak też iluzje, obrazy przefiltrowane przez ludzkie stany świadomości i odmiany wrażliwości.
Informacji o faktach wszędzie jest pełno, można dotrzeć do niej ze szkiełkiem i okiem, ale czy to ona jedynie pozostaje .... ?   Malarstwo jest kultem wrażenia, rodzi z emocji, przesiewa świat widziany. począwszy od naskalnych rysunków. W pewnym sensie - każdy obraz to autoportret. Wynika z doświadczenia przeszłego a zasiewa przyszłe.
No i o tym właśnie spróbuję powiedzieć - że odwiedzone miejsca z przypisanymi im nazwami geograficznymi widzę "sobą" i, że nie ma to nic wspólnego z zadufanym indywidualizmem wywyższającym "ja", lecz jest mechanizmem naturalnym, zwyczajnym i równoprawnym wobec każdego innego, cudzego patrzenia. Że "pogodziłam się", iż widzę odrębnie, co uwalnia mnie od wpływu ludzkich ocen, uniezależnia od  tych patyków dźgających w plecy i wskazujących co krok, gdzie powinnam się obrócić. I jeśli zwracam się w którąś ze stron, to widać - taka była akurat potrzeba rodząca gest.
A nowoczesność, jako zadanie do wykonania - nie interesuje mnie...
Interesuje zaś mówienie tej prawdy, która, jako subiektywna, zawsze pozostanie rodzajem iluzji (ale mi się tu barokowy oksymoron utworzył "prwdziwa iluzja", czy też "iluzoryczna prawda")

Powiem więc, za myślą Andrzeja zasianą gdzieś na lekcjach religii : "niech żyje człowiek", pojedynczy i niepowtarzalny, którego godność i wyjątkowość wynika wprost i wyłącznie z tego, że JEST, nie zaś z tego - jaki jest, kim jest, co wie, co potrafi, czy jego nogi są brudne, czy czyste, itd...
A

No to bardzo się cieszę, że Panie zaakceptowały mój pomysł ze wspólnym blogiem i teraz jesteśmy we troje administratorami, czyli ostatecznie każdy z nas może ten blog zlikwidować.
Ania ma jak zwykle wiele niepokoju. Nie słusznie bo już poprzednio zajmowała się redagowaniem bloga, a zdjęcia można wkładać jak się zechce. Myślę ,że będziemy tu się zajmować nie tylko bieżącymi sprawami, ale też i własne, szersze felietony urozmaicą na czas i zainspirują do dalszych działań.
Forma i treść bloga jest otwarta, a ostateczny wygląd zależy tylko od naszego zaangażowania.

Jak zapisano Blogowisko służy fotografii. Myślę, że każdy z nas gdy ma taką potrzebę,  mógłby pokazywać swoje zdjęcia, na głównej stronie. Zachęcały by one do dyskusji no i oczywiście pokazywały, czym żyjemy fotografując. To oczywiście sprawdzimy czy zadziała.

Tymczasem pozdrawiam
i zapraszam do zabawy, nie czekając aż się powróci z dalekiej podróży. Swoja drogą to drobna fotorelacja byłaby mile widziana!
Mili,
przepraszam, że nie będę teraz podążać obok, a nawet- za Waszymi ustaleniami blogowymi. Z powodów prozaicznych, czasowych i kompetencyjnych w formowaniu tego środowiska rozmów i zdjęć. Spróbujcie dojść do jakichś konkluzji, a ja chętnie  dołączę się za chwilę (po powrocie z południa, czyt.:"popołudniu" :)))
Kiepska jestem w tych technicznych prawach  / zawiłosciach i pewnie zajmie mi sporo czasu, nim je rozpoznam. Z góry akceptuję wszystko, co postanowicie. Zwłaszcza, że będzie stale istniała możliwość drobnych korekt, jeśli coś nie zadziała zgodnie z naszymi potrzebami. Myślę, że trzeba dać sobie troszkę czasu na dogranie i dopasowanie składowych projektu.
Czy nie uważacie, że korzystne jest, by nie rozdzielać rozmów i publikowania zdjęć ? By słowo mogło płynąć wraz z ilustracjami... W przeciwnym razie grozi nam schizofreniczny tok dyskusji, kiedy to w jednym miejscu odnosimy się do rzeczy publikowanych w innym. Obawiam się, że nie ogarniemy uwagą kilku pod-blogów. To chyba jedyna moja uwaga na gorąco.... Podoba mi się "równoprawność" administracyjna, rzecz jasna ! Dyrektorów szlabanu mamy chyba dość, wszyscy, jak tu jesteśmy :)
Proszę o cierpliwość dla mojej kulawej obecności / nieobecności w najbliższych dniach.
A

czwartek, 27 czerwca 2013

Zacznę od zdjęcia, które zrobiłem po nocnej dyskusji jeszcze przed wschodem słońca. Krzyż ten stoi zaraz przy drodze z domu Kaśki do wsi, zaraz za strumieniem. Do tego zdjęcia mam wielki sentyment, gdyż mówi wiele o ludziach, którzy tu mieszkali i tych, którzy w te strony wędrują obecnie.
Wcale się nie dziwie, że o miejscu tym myślisz codziennie. Ciebie łączą wspomnienia, mnie zaś ciągną te jeszcze nie zrobione zdjęcia.
Nie ma chyba w Polsce takiego drugiego regionu jakim jest Beskid Niski i Łemkowszczyzna.
      Masz rację, że Kaśka to niesamowita kobieta. Ciekawa w rozmowie i swojej historii życia, No i przede wszystkim niesamowicie gościnna. Taką gościnnością, która mi bardzo pasuje, polegającą na zaufaniu do drugiego człowieka i całkowitym luzie, na autentyczności.
Bywam tam raczej sporadycznie, ale myślę, że mnie pamięta. Ostatnio załatwiła mi autograf tego znanego prozaika z za płota, pieszczotliwie zwanego Świnią i to po pół roku od zamówienia.
Jedynym mankamentem Wołowca jest odległość do pokonania. Gdy jednak połączy się wyjazd z odwiedzeniem np. Św. Krzyża czy Wąchocka to robi się całkiem niezła trasa.
Myślę,że to jeszcze ustalimy kiedy taki wyjazd miałby sens. Anka wspominał, że niebawem wybieracie się do mnie, co mnie oczywiście cieszy i mam nadzieje, że wybierzemy się do Tumu gdyż to fajne miejsce, a wisi tam jej wystawa z kapliczkami. Może kupimy jakiś obraz!


Na zakończenie ciekawy jestem czy mój blogowy pomysł Ci się podoba. U pana N. nie podobało mi się, że pracujemy na niego, tutaj każdy robi swoje, tylko że swojego możemy stworzyć nasze.
Coś mi się skojarzyło z komuną. tam też nie liczył się człowiek tylko partia, a mnie uczono na religii, że najważniejsza jest moja indywidualność.

pozdrawiam
Almost Daily Gallery27 czerwca 2013 18:40

Z Kaśką przypadłyśmy sobie od razu do gustu. Pisałam do Ani, że było tak, jakbyśmy znały się od zawsze. Bałagan w Chacie panował rozkoszny. Jedzenie było smaczne, choć kuchnia wyglądała jakby walnęła :) w nią bomba. Vide Twoje zdjęcia.
Nic nie było dopięte na żaden przysłowiowy guzik. Ba nawet na pinezkę. Szyby w oknach poklejone taśmą. Zamiast szafek półki za kotarami.
Natomiast serca i gościnności tak wiele wokół było, że nie zwracaliśmy uwagi na powyższe szczegóły! Stół kuchenny – dodam, że w sezonie także ten na tarasie – służył do nocnych Polaków rozmów o wszystkim. Mieliśmy szczęście do gości w Chacie. Tych pozostałych, nowo_poznanych. Jesteśmy w kontakcie do dziś. Magia miejsca zadziałała. Nie wiem, czy to nie magia Wołowca jako takiego. Bo ja wciąż o Wołowcu myślę. Codziennie. Od kilku lat, od pobytu w domu pod nr 15 (tam nie ma już agro...) pewnej jesieni. I wcale nie myślę o znanym mieszkającym tam od lat, prozaiku, bo fanką jego twórczości nie jestem. A Kaśka wciąż żartuje, że pokój z widokiem na jego taras będzie miał dodatek za atrakcyjność :)
Andrzeju, znam to ostatnie zdjęcie. Widziałam je, wiesz gdzie. Westchnęłam z nutką zazdrości. Dla mnie jest wspaniałą wizytówka Wołowca. Miejsca, w którym można odnaleźć siebie. Zajrzeć w siebie. I tak jak piszesz, albo wracać, albo uciec w popłochu przed rozgardiaszem … lub przed samym sobą.



  1. rozmawiałem z Anka na temat założenia wspólnego blogowiaska, co prawda kiedyś coś takiego uruchomiłem, ale teraz chyba czas żeby ruszyć. Pomysł mam taki: założyłem błoga FOTO BLOGOWISKO - http://polskikrajobraz.blogspot.com/ gdzie zaproszone przez nas osoby będą miały dostęp do swoich blogów, jak na przykładzie naszym. W zakładce żywobycie, która będzie dostępna tylko zarejestrowanym lub tym których zaprosimy /do ustalenia/ będziemy prowadzić nasze dyskusje, mam nadzieje w szerokim gronie.
    Gdy wyślesz mi swojego maila to będę mógł ustanowić Cię współautorem na zasadzie administratora, czyli będziesz miała wszelkie prawa do edycji bloga. Mam nadzieje, że zechcesz spróbować, Anka mówi, że jest bardzo zajęta, ale jak ją znam to dla nas czas znajdzie.
    Pozdrawiam. Tym czasem odpowiem w żywobyciu - http://rozmowyandrzejb98.blogspot.com/
    OdpowiedzUsuń

    Odpowiedzi




    1. Mój adres mailowy dostępny jest w moim profilu na moim blogu.
      Ćwiczyłam już takie "konfiguracje" i mam złe doświadczenie. Podczytywałam również w przeszłości niedalekiej Wasze - przepraszam za określenie - bardzo, jak dla mnie zwykłej osoby, przeintelektualizowane dyskusje.
      Jednakowoż spróbuję. Kto nie ryzykuje, ten nie wie, na co go stać:) Mam ku pomocy moją historycznie/politycznie/geograficznie mądrzejszą połowę, więc damy radę :) !!!
      Aha - może prościej byłoby zrezygnować z weryfikacji obrazkowej - samo akceptowanie komentarzy w zupełności wystarcza:)
      Usuń
  2. nie mam zamiaru nikogo wkręcać, z rozmów z ludźmi ma się różne doświadczenia. Mam nadzieje, że nam będzie się dobrze gadało, też jestem zwykłą osobą i nie intelektualizuję raczej. Dzięki, że spróbujesz, ale ja osobiście nie widzę ryzyka, przecież gadamy i to z chęcią.
    Co do akceptowania, to tam nie będzie takiej możliwości. Każdy z nas ma równe prawa i sam swoje akceptuje.
    OdpowiedzUsuń

dyskusji kawełek dla historii

  1. to zaliczanie jest oczywiście prymitywne, ale tym razem to ja zostałem zaintrygowany Twoimi zdjęciami za przyczyną odwiedzin u mnie. Brak mi czasu aby szukać w internecie ludzi, którzy podobnie jak ja zainteresowani są fotografią podróżniczą i docierają do podobnych miejsc tylko po to, aby nacieszyć się takimi widokami jak choćby w Bartnem. Byłem tam kilka razy specjalnie aby fotografować to co pozostało z Łemkowszczyzny.Niestety pory roku nie pozwalały mi na takie światło jak u Ciebie, moje kamienie wydają się mniej soczyste i kolorowe. Krzyż z pierwszego ujęcia też mi gdzieś umkną, a szkoda bo bardo interesujący.
    Krótko mówiąc patrząc na Twój blog z fotografiami można popaść w kompleksy, widać doskonałe oko i duże umiejętności w kadrowaniu. Można się uczyć jak pokazać pięknie coś co jest zwyczajne.
    Mimo Twego apelu poniżej uważam, że warto ten blog polecać innym (linkować) po to, aby zobaczyli ile piękna
    jest w polskim krajobrazie i jak je przedstawiać.

    pozdrawiam andrzejb98
    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andrzeju - MY właściwie już dawno odnaleźliśmy się, jeno władca samozwańczy portalu pewnego odstawił nas na boczny tor, a przynajmniej tak mu się zdawało! Uf pożal się Boże król wirtualny z nadania własnego chcąc Nas ukarać ukarał siebie samego – rym przypadkowy. Szczegóły Ci znane:)
      Cieszę się, że ziarno przeze mnie u Ciebie zasiane, urosło w kwiat wizyty u mnie.
      Za tak piękną opinię dla moich prac wdzięcznam Ci bardzo. Żywię nadzieję, że będziesz częstszym gościem, że podzielisz się na mym blogu Swą widzą i widzeniem świata. Byłoby mi ogromnie miło !
      Pozdrawiam 
    2. dzięki za tak miłe zaproszenie, nie wiem czy moje widzenie jest tak miłe jak się wydaje, wielu znanych nam nie podziela moich opinii. To ich problem. Jak widać można krajobrazem dzielić się na własny rachunek. Oczywiście będę tu zaglądał z wielką przyjemnością, bo i towarzystwo miłe i zdjęcia fajne.
      pozdrawiam serdecznie.
      Usuń
    3. - wiedzą, wiedzą - nie widzą, choć lepiej aby niektórzy przejrzeli - znaczy się widzieli:)))
      Byłam po obiedzie, nie wiem, skąd głód na czcionkę u mnie?:)
      Ja się do grupy piszę, wędrownej. Póki co, wrzesień Kaśka - wiesz która - haha:) świat jest mały wbrew powszechnie panującym opiniom:)
    4. a skąd Ty wiesz, że ja wiem,która Kaśka - ha,ha. Do września daleko trzeba szybciej coś ustalić. Ale Kaśka oczywiście.
      Usuń
    5. ano Kasia ma dobrą pamięć do dobrych ludzi! Więc to jest Andrzeju oczywista oczywistość:)
      Na wcześniej i ja się też piszę! W sierpniu jest long weekend do rozplanowania. W lipcu mam jeno short weekendy.
      :)
    6. zwykłe łykendy zrobimy bliżej, a do Wołowca trzeba poczekać na dobrą porę roku. Niedługo wproszni przyjadą do mnie, to tylko pół drogi!
      Usuń
  2. ...nie od Bartnego zacznę tu swoje żywobycie, choć prawdopodobnie tak - w powszechnym mniemaniu - wypada wobec Szanownej Autorki... Nie chcąc więc "wypaść" z rzeczywistości, powiem: to odnajdowanie się ludzi w czasie, jest prawdopodobnie najwspanialszym dziełem "kontrolowanego przypadku" zwanym wolą, jaka ludzkości się czasem przytrafia... Że się nie zapomina, że schodzi (ze sobą) zanim zejdzie w inne rejony, te "niewyobrażalne" :)))) Tak też i my odnajdujemy się oto właśnie... A górale śpiewają "skorośmy się zeszli - napijmy się razem" i nie mają raczej na myśli łyku zadumy nad pięknem świata... Choć - nigdy nie wiadomo, nigdy....:))) Witajcie, Mili moi !!!!! Nie kamieniejmy !
    Odpowiedz
    Odpowiedzi
    1. bo owo żywobycie w Kampinosie się zaczęło i obrazem z Kampinosu właśnie, powróciło.
      Nic podobno nie jest dziełem przypadku. Wszystko dzieje się po coś. Owo coś jest sensem - sensem wszystkiego:)
      Nie skamieniałam, choć czasem dla zdrowia wnętrza swego, warto by było...
    2. Ja tam nie odmawiam i kultywuję jak wiesz Aniu tradycję. Mam nadzieję, że wreszcie znajdziesz czas i przyjedziesz na wioskę co by się przy łyku zadumać nad pięknem świata.
      Co prawda deterministą nie jestem, ale ten przypadek jest zastanawiający!
      Może właśnie zawiązuje się nowa, ciekawa grupa foto-turystyczna,która będzie razem czasami wędrować.
      Usuń
    3. A zatem -NOWY POCZĄTEK (jeden z bardziej zabawnych pleonazmów w naszej pięknej, skądinąd, mowie rodzimej :) Trzeba by nadać mu formę piękną i klarowną, no i - żeby bukiet miała bogaty :) Ponadto - aby nasza wspólna aktywność nie była zbyt "wsobna", niezrozumiała dla obserwatorów, hermetyczna. Innymi słowy - spotkać się w lesie, przegadać te, no, aspekty i ruszyć w tany krajobrazopolskie. :) Punkt pierwszy - proponuję znad Wisły udać się rankiem do Tumu pod Łęczycą. Zewsząd blisko, widoczny z daleka i jest jakiś tam pretekst. W okolicy sporo ciekawych rzeczy do zobaczenia o stareńkim rodowodzie (taka np Góra św Małgorzaty...). Andrzej obiecał mi kiedyś kościoły drewniane pogranicza łódzko-mazowieckiego, to się upominam :))) Andrzej, wpraszamy się do Ciebie z gitarą (i piórę:))))) Czuj się "wproszony" :)))Wytrzymasz nas ????
    4. Siedze, patrze, a tu ....blog :) ja sie takiego tempa nie spodziewała...:) ja sie spodziewała powolnego namysłu, obracania w palcach, pod światło i ze światłem, dobierania kolorów, rozważania aspektów a Pan Andrzej - rach ciach - i otworzył. W dodatku smakowicie i wspomnieniowo. Stolik nakryty, herbata w imbryku, ciasteczka w piekarniku - ot, cały nasz Kolega Nadwiślanin Leśny - cały On ! :) No i jak tu teraz żywo być, żeby być ciekawie ????
    5. A widzisz:) Intuicja mnie nie zawiodła.
      Ustalcie szczegóły i daj znać Zapracowana Kobieto :) Aniu:) 
  3. czuję się wproszony, bardzo. Sama wiesz ,że jestem wytrzymały. Do zobaczenia po drodze jest Oporów, co prawda byliśmy, ale Oporowa nigdy za dużo
    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja okolicy nie znam wcale tralala:) Nowe zdjęcia, nowe wrażenia - ale fajnie !!!